Dziś odwiedziłam blog starej znajomej. Potem kolejne blogi osób, których losy śledziła na bieżąco. Minęło trochę czasu, minęło kilka lat...
Jak do tego doszło?..
Że zapomniałam o tym jakie miałam pragnienia? Że w biegu codziennego życia utraciłam to kim byłam?
Suką... Byłam suką, która pragnęła ulegać, pragnęła Absolutu w osobie Pana.
Bo jest różnica w całowaniu męskich stóp i w pragnieniu całowania stóp Pana.
Prawda?
Istnieje różnica w klękaniu i różnica w uklęknięciu, które jest spełnieniem marzeń, pragnień.. Które wyciska łzy pomieszane z uśmiechem.. Jest różnica między zgięciem kolan i przełamaniem swoich barier...
To nie takie zwyczajne, to nie takie proste... To cholernie ciężkie oddawać komuś wszystko... i tak piękne zarazem...
setki, setki obrazów i pragnień, które każdego dnia wprawiały mnie w nieobecność -
zniknęły
i dziś.. przebudziły się na nowo... To niezwykłe odkryć, że dawne oblicze istnieje... Że ono jest piękne, że ono... jest przepiękne... Że.. ono jest darem i magią... Że to wszystko wciąż jest we mnie i... nie umarło...
Ale czy to czyni mnie suką? Czy to czyni mnie prawdziwą suką?
Bo przecież jest różnica w uleganiu, w poddawaniu swojego ciała drugiemu ciału... i jest różnica w uleganiu, któremu poświęca się całą siebie... Gdyż prawdziwa pasja jest nienasycona, nieskończona...
To wielka różnica mieć orgazm i wielka różnica mieć orgazm , gdy świat rozpada się, wiruje, gdy dosłownie wszystko wybucha.. a w środku panuje...... ogrom. Ogrom Absolutu... Jego wszechmoc i moja uległość, gotowość... Te chwile , gdy wszystko się zamazuje, wybucha i nic prócz aktualnego tu i teraz nie jest istotne...
To jest takie ciężkie i takie piękne
zarazem...