Kiedyś...
Może kiedyś znów będę łapała wiatr w moje włosy...
Może...
Moje oczy będą znów płonęły brązem..
A uśmiech podniesie delikatnie kąciki warg...
Może... kiedyś...
Przyjdzie moment opuszczenia murów, które zbudowałam...
Może.... kiedyś... nie będę musiała się bać...
Kiedy... nie będzie żalu i bólu...
Może wtedy... Nie będę musiała uciekać...
Trawa.. będzie się kołysała, a moje płuca znów poczują wdychane powietrze... i ja... Skąpana w ciszy i cieple słońca...zamknę oczy i.... nie będę chciała....
...uciekać...
Poczuję Ciebie obok i wtedy....nie będę...
...czuła strachu...
...
Może...
...
Kiedyś....
To jest bardzo znane mi uczucie... Mysle, że te mury musi zburzyć ktoś z zewnatrz. Rycerz z lancą w dłoni lub armatą, w zależności od upodobań do epoki;) Pozdrawiam z zaplątanym językiem, ale głową trzeźwą:)
OdpowiedzUsuńPrzyszłam zerknąć na odpowiedź i widze, że standardowo się nie podpisałam... Pozdrawiam jeszcze raz, Kropka:)
OdpowiedzUsuń